RODZINNIE W LEWNIOWEJ

    Rodzina - o tym, jak jest ważna, świadczy fakt, że ma swoje święto przypisane w kalendarzu na 15 maja. To Międzynarodowy Dzień Rodzin. Nie dziwi zatem fakt, że i w Lewniowej postanowiono przypomnieć o znaczeniu tych, którzy rodziny tworzą – dzieci, rodziców i dziadków.

    12 czerwca, w słoneczną niedzielę, najważniejszym miejscem stała się szkoła i jej najbliższa okolica. To tutaj przybyli mieszkańcy wsi, by spędzić wspólnie czas. Imprezę rozpoczął występ trupy aktorskiej pod opieką p. Marty Mikołajek. Aktorzy zaprezentowali się w sztuce pt. „Bajkowy kogel-mogel” i mimo że publiczne występy nie są dla nich  chlebem  powszednim,  poradzili  sobie  wspaniale.  Poczucia  humoru,  dystansu  do  siebie  oraz  warsztatu  mógłby  im  pozazdrościć  niejeden  absolwent  szkoły  teatralnej.  Historia  poszukiwania  prawdziwej miłości bawiła i zaskakiwała, pokazała, że znane baśnie można odczytać na nowo. Rodzice, bo to właśnie oni zmierzyli się z tremą towarzyszącą publicznym występom, zostali nagrodzeni gromkimi brawami przez oglądających, a przez dyrektora pamiątkowymi statuetkami (co prawda nie były to Oscary, ale od czegoś trzeba zacząć).

    Po rodzicach przyszła pora na najmłodszych, którzy pod okiem swych wychowawczyń zaprezentowali talenty muzyczne, taneczne i recytatorskie. Było wesoło i zabawnie, ale także poważnie i sentymentalnie, jak chociażby podczas piosenki „Cudownych rodziców mam”. Występujących nagradzała oklaskami najwierniejsza publiczność – rodzice, babcie i dziadkowie. Część artystyczną zamknął występ grupy ze świetlicy wiejskiej. Dzieci przedstawiły wiersze Jana Brzechwy przeplatane piosenkami znanymi z „Akademii pana Kleksa”, więc można było wspólnie zaśpiewać „Kaczkę Dziwaczkę” czy „Na wyspach Bergamutach”. Jak zwykle, młodzi artyści ze szkoły oraz świetlicy nie zawiedli i mogli liczyć na gorące oklaski.

   Następnym punktem programu był mecz piłki nożnej dzieci kontra rodzice. Po zaciętej walce bardziej doświadczeni życiowo, ale mniej sprawni fizycznie dorośli musieli pogodzić się z faktem, że tym razem to młodzież okazała się lepsza. Starcie zakończyło się wynikiem 7:3, a obie drużyny otrzymały pamiątkowe puchary i kosze słodkości, zatem nie było powodów do narzekania.

     Punktem kulminacyjnym imprezy był deszcz cukierków (może nie ulewa, ale kapuśniaczek) spadających z nieba. Niespodziankę wszystkim zrobili paralotniarze, którzy pojawili się po meczu i niczym wróżki z bajek wyczarowali słodycze, wzbudzając i zdziwienie, i radość.

     Impreza nie udałaby się, gdyby nie rodzice i ich zaangażowanie - słodki szwedzki stół z pysznymi ciastami, wata cukrowa, lody, hamburgery i frytki. Nieocenione animatorki – pani Kinga i pani Kasia dbały o to, by humory dopisywały starszym i młodszym i wszystko wskazuje na to, że się udało. O znaczeniu pikniku rodzinnego najlepiej świadczy fakt, że pojawił się gość specjalny – Myszka Miki, z którą chętnie zdjęcia robiły sobie nie tylko dzieci.

     „Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach” – mówi znane porzekadło, a Starsi Panowie śpiewali, że „rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest”. Niedzielne spotkanie w Lewniowej pokazało, że i na zdjęciach, i na żywo rodzina to jest to! Nie bez przyczyny wspomniani Starsi Panowie dośpiewywali, że „kiedy jej ni ma/ Samotnyś jak pies”.
                                                                                                                                                           Ewelina Matus